10 lat temu w Rzymie zmarł Roman Opałka - jeden z najbardziej znanych i cenionych w świecie polskich malarzy. malarz, który od kilkudziesięciu lat konsekwentnie tworzył obrazy, a w zasadzie jeden wielki, nieskończony obraz składający się z poszczególnych płócien, na których zapisywał czas za pomocą liczb.
Roman Opałka urodził się 27 sierpnia 1931 r. Abbeville-Saint-Lucien na północy Francji. Repatriowany wraz z rodziną do Polski w 1946 r., powrócił do Francji w 1977 r. Od początku lat 90. często przyjeżdżał do Polski.
Studiował w Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Łodzi u Władysława Strzemińskiego i w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Zaczynał od malowania martwych natur, pejzaży, portretów, aktów, a także abstrakcji. Projektował plakaty i pocztówki, wykonał grafiki, próbował rzeźby. Później ten czas bardzo niechętnie wspominał. Zachowało się zresztą z tego okresu niewiele jego prac, jak np. ilustracje do eposu "Gilgamesz" czy do dwóch zbiorów bajek indonezyjskich Roberta Stillera: "Skamieniały statek" i "Niewinny tygrys". Część z wczesnych prac Opałka sam zniszczył w 1986 r., kiedy nie pozwolono mu wywieźć ich za granicę.
Od 1965 r. rozpoczął projekt swojego życia, który przyniósł mu sławę i w końcu uznanie - "Opałka 1965. Od jednego do nieskończoności". Pierwszy obraz namalowany w ramach tego projektu, nazwany przez twórcę "Detalem", znajduje się w Muzeum Sztuki w Łodzi. To czarne płótno o wymiarach 193 na 135 cm pokryte białymi liczbami od 1 do 35327 namalowanymi na nim cienkim pędzelkiem, zapisanymi kolejno w ciasnych równych poziomych rzędach. Następne obrazy - kolejne "detale" - są kontynuacją pierwszego; zapełnione są kolejnymi rzędami następujących po sobie liczb.
Roman Opałka poświęcił idei „malowania czasu” niemal całe swoje życie, tworząc serię „Obrazów liczonych”.
"(…) zegary niewiele mają wspólnego z czasem, one tylko go pokazują i decydują o spotkaniach – w tym sensie zegar jest instrumentem wygodnym. A mój czas w obrazach realizuje to, co nazywam aspektem psychograficznym: zmęczenie, znużenie, kłótnia – są tu widoczne. Maluję liczby odręcznie – co na początku budziło zażenowanie artystów w Polsce, bo zdawałoby się, że można nowocześnie, maszyną… ale to nie byłby czas. Jesteśmy skazani na śmierć i mówiąc o tym, nie wolno iść na skróty. (…) Przyjąłem zasadę, że zaczynam od czerni w tle i rozjaśniam je stopniowo. W tej chwili obrazy są w takim stadium programu, że jest już biel na bieli. Wykorzystuję krótki moment, kiedy farba wodna jeszcze nie wyschła – wtedy widzę co namalowałem" – tak o swojej pracy mówił Roman Opałka w 2011 roku.
W drugiej połowie lat 60. oprócz "obrazów liczonych" tworzył też abstrakcyjne obrazy olejne o grubej fakturze nazywane greckimi literami: "Omikron", "Kappa", "Lambda" oraz kompozycje trójwymiarowe złożone z płóciennych poziomych pasów. Dopiero na początku lat 70. Opałka zdecydował, że poświęci się tylko projektowi zapisywania czasu. W 1970 roku zaczął nagrywać na magnetofon liczby wymawiane przy malowaniu (później taśmy zastąpiły płyty CD). W 1972 roku począł rozbielać tła obrazów tak, że każdy następny był o jeden procent jaśniejszy od poprzedniego. "Dążę do bieli mentalnej" - zaznaczał. W efekcie po około 35 latach rozjaśniania kolejnych obrazów zaczął umieszczać białe liczby na białym tle.
W latach 70. w ramach projektu zaczął wykonywać też fotograficzne autoportrety, dokumentując zmiany, jakie odciska czas na jego obliczu. Na zdjęciach ubrany jest zawsze tak samo - zawsze w białą koszulę, ma ten sam wyraz twarzy i tak samo jest uczesany. Poza domem, na przykład w podróży, by nie przerywać pracy malował "Kartki z podróży" - rzędy liczb tuszem na brystolu.
"Obrazy liczone" Opałki na początku wywoływały skrajne reakcje: od uwielbienia do negacji, a nawet agresji - na wystawie w Budapeszcie ktoś napluł na jego obraz. Artysta długo czekał na docenienie jego sztuki. "Na początku nikt nie rozumiał tego, co robię. Nawet żona uważała, że zwariowałem" - wspominał. Spotykał się z zarzutem, że jego obrazy są wręcz nudne, monotonne.
Z czasem idea Opałki została doceniona zarówno w kraju jak i za granicą. Prace artysty znalazły się w kolekcjach m.in. Muzeum of Modern Art i Guggenheim Museum w Nowym Jorku oraz w Centre Georges'a Pompidou w Paryżu. Gdy w 1995 r. Opałka pokazywał swoje prace w polskim pawilonie na Biennale w Wenecji, przed wejściem do niego gromadziły się tłumy. Choć sam artysta wolał, by widzowie oglądali jego obrazy w samotności, tak by mieli szanse powtórzenia rodzaju medytacji, która towarzyszyła zapisywaniu przez niego kolejnych liczb.
Opałka jest jednym z "najdroższych" polskich artystów współczesnych. W lutym 2010 roku nieznany nabywca kupił na aukcji w Sotheby's w Londynie trzy "detale" płacąc za nie aż 713 250 funtów. W 2018 roku na Art Basel w Bazylei, na najbardziej prestiżowych targach sztuki w świecie, były obrazy Opałki. Dwa po 800 tys. euro i jeden za 1,2 mln euro.
Artysta zmarł 6 sierpnia 2011 w Rzymie.
Zdjęcie: Roman Opałka - Flickr.
Roman Opałka W DZIALE HISTORIA-KULTURA PAI
POLONIJNA AGENCJA INFORMACYJNA - KOPIOWANIE ZABRONIONE.
NAPISZ DO REDAKCJI - PODZIEL SIĘ WIADOMOŚCIĄ