W nocy z 4 na 5 sierpnia 1944 roku alianckie samoloty po raz pierwszy wykonały przelot nad walczącą Warszawę i dostarczyły zaopatrzenie powstańcom. Sprawiło to im podwójną radość – ważna była nie tylko dostawa amunicji i broni, ale też poczucie, że nie walczą w osamotnieniu. Warszawa 1 sierpnia 1944 roku stanęła do walki. Czwartego dnia powstania, gen. Tadeusz Bór-Komorowski wysłał meldunek do Londynu, w którym kategorycznie wezwał o pomoc. Żądał zaopatrzenia w broń i amunicję drogą powietrzną.
Wówczas jeszcze przewidywał, że walki potrwają co najmniej kilka dni. Raportował o poświęceniu ludności cywilnej, która bierze udział w budowie barykad i garnie się do walki. Niestety brakowało dla nich broni. Gen. Bór-Komorowski wskazał teren zrzutów na Cmentarz Żydowski na Okopowej, plac Napoleona [obecnie plac Powstańców Warszawy – przyp. red] i Małe Getto. – Od otrzymanej od was amunicji zależy nasze wytrwanie w walce – zaznaczał dowódca w raporcie do Londynu.
Alianccy lotnicy mieli do pokonania ok. 1300 km z położonego w południowych Włoszech Brindisi. Trasa była niezwykle trudna ze względu na warunki naturalne i przelot nad wysokimi górami, a także z powodu niebezpieczeństwa zestrzelenia przez nieprzyjaciela. Na lecące nocą samoloty polowała niemiecka obrona przeciwlotnicza i nocne patrole myśliwców przechwytujących. Wiele z nich powracało z misji z uszkodzeniami i rannymi na pokładzie.
- Już z bardzo wielkiej odległości ujrzeliśmy czerwoną łunę, a gdy zbliżyliśmy się, łuna zamieniła się w morze płomieni. Potem nie mieliśmy czasu się przyglądać, bo oślepieni światłem reflektorów pikowaliśmy w dół przez powietrze pełne pękających granatów. Zrzuciliśmy zasobniki i dokonaliśmy zdjęć na dowód, że zrzut został wykonany we właściwym punkcie miasta. Szczęśliwie udało nam się wrócić do bazy – wspominał południowoafrykański lotnik, kpt. Marsh w Radiu Wolna Europa.
Pierwsze loty z zaopatrzeniem dla Warszawy wykonali polscy lotnicy. Udawali się na niemal samobójcze misje w myśl hasła "Miłość żąda ofiary", które zdobiło ich sztandar.
– Gdy ciemną nocą, 4 sierpnia, usłyszeliśmy tuż ponad domami Warszawy potężny warkot motorów, radość nasza nie miała granic. Wiedzieliśmy, że nie jesteśmy osamotnieni, że braterstwo broni nie uznaje przeszkód, że możemy liczyć na pomoc. Nie wiedzieliśmy jeszcze jak wysoka jest cena tej pomocy – wspominał w Radio Wolna Europa kpt. Tadeusz Żenczykowski, uczestnik powstania i późniejszy pracownik RWE.
Po kilku udanych misjach brytyjski marszałek John Slessor zezwolił na udział załóg innych narodowości. Operacja zrzutów nad Warszawą zaczęła przybierać na sile. We wsparciu Powstania Warszawskiego uczestniczyli lotnicy z Polski, Wielkiej Brytanii, Republiki Południowej Afryki, Australii i Stanów Zjednoczonych.
To nie koniec opowieści. Więcej można się dowiedzieć w dziale historia Polonijnej Agencji Informacyjnej.
PODNIEBNI POWSTAŃCY WARSZAWY W DZIALE HISTORIA PAI
POLONIJNA AGENCJA INFORMACYJNA - KOPIOWANIE ZABRONIONE.
NAPISZ DO REDAKCJI - PODZIEL SIĘ WIADOMOŚCIĄ